Podatki powinny być uczciwe i sprawiedliwe. Pod tym frazesem
kryją się dziesiątki różnych koncepcji sprawiedliwości. Jakkolwiek byśmy jej
jednak nie rozumieli, unikanie opodatkowania poprzez szereg wyrafinowanych,
międzynarodowych konstrukcji podatkowych, przez nieliczną zamożną elitę dość
powszechnie traktowane jest jak nadużycie. Tyle, że w tej sprawiedliwości nie
powinno chodzić o to jakie podatki są, ale raczej jak działają. Progresywne
podatki dochodowe postulowane przez niektóre lewicowe ugrupowania prowadzą do
zwiększenia obciążeń średniozamożnych i nie dotykają najbogatszych. W efekcie
są niesprawiedliwe. Od wielu lat OECD, Komisja Europejska, poprzednia a
osobliwie aktualna władza próbują walczyć z tzw. agresywną optymalizacją
podatkową. O jakie pieniądze walczymy i jak nam idzie?
Wczorajsza Gazeta Prawna publikuje najważniejsze tezy
raportu „€600
Billions and Counting” przygotowanego przez zespół działający przy
Uniwersytecie Kopenhaskim. Raport, a właściwie zbiór slajdów daje częściowo
odpowiedź na to pytanie. Na str. 40 znajduje się przedrukowany przez DGP slajd
pokazujący ile procent wpływów z CIT jest bezpowrotnie traconych ze względu na
sztuczne przenoszenie zysków do „rajów podatkowych” unijnych i pozaunijnych. W
przypadku Polski jest to ok. 10% (dla porównania w Niemczech jest to ok. 32%).
W tym tkwi szkopuł. Zaplanowane na ten rok w budżecie przychody z CIT to raptem
ok. 29 mld PLN. 10% z tej kwoty to 2,9 mld. Jeśli (to jeśli jest bardzo ważne o
czym niżej) szacunki autorów raportu są trafne, to Polska traci rocznie na „agresywnej
optymalizacji podatkowej” nominalnie 2,9 mld w zakresie opodatkowania
przedsiębiorstw. To trochę więcej niż 1/10 rocznych wydatków na 500+ i 1/20
szacowanej dziury z tytułu oszustw VAT i 0,7% wydatków budżetowych. Tylko uchwalona
w piątek zmiana w zakresie składek polegająca na zniesieniu limitu podstawy ich
naliczenia ma przynieść budżetowi rocznie ponad 5 mld zł. Walka z agresywną
optymalizacją podatkową jest wyjątkowo trudna (na co zwracają uwagę sami
autorzy raportu) i głównie okazuje się być nakierowana na walkę z innymi,
wysoko podatkowymi jurysdykcjami. Pochłania ogromne środki na szkolenia, zmiany
prawa, renegocjacje umów międzynarodowych, kontrole transgraniczne itp. Tylko w
jednym unijnym programie Fiscalis 2020 przeznaczono na ten cel ponad 200 mln
EUR. Wszystko po to aby odzyskać owe 2,9 mld zł? Uwiarygodnieniem tej tezy są
jak na razie wyjątkowo marne wyniki Ministerstwa Finansów w zakresie uszczelniania
CIT-u. Wpływy z tego podatku nominalnie wzrosły, ale w relacji do PKB wydają
się stać w miejscu, pomimo zalewającej nas fali nowych przepisów.
Powyższe analizy warto jednak uzupełnić o jedno istotne
zastrzeżenie. Szacunki Uniwersytetu Kopenhaskiego oparte są na bardzo silnych
założeniach dot. rentowności przedsiębiorstw. Autorzy zakładają bowiem że relacja
zysków podatkowych do wynagrodzeń pracowniczych jest (lub raczej powinna być)
relatywnie stała. Owa ponadprzeciętna rentowność w niektórych krajach wskazuje
ich zdaniem na sztuczne przesuwanie dochodów. Tak jednak być nie musi.
Przedsiębiorstwa nowych technologii (Google, Amazon, Apple) mają z założenia ten
wskaźnik silnie zakłócony (bardzo wysokie przychody przy niewielkiej liczbie
pracowników). Tym samy gospodarki korzystające z, póki co taniej siły roboczej,
mogą wykazywać ponadprzeciętny niedobór rentowności. W takim przypadku szacunki
dot. Polski mogłyby okazać się zaniżone.