Przy okazji opodatkowania CITem spółek komandytowych według najnowszego projektu ustawy zmieniającej ustawy CIT i PIT, rząd proponuje wprowadzenie innej rewolucji podatkowej, o której jakby ciszej. Chodzi o radykalne rozszerzenie możliwości stosowania tzw. ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, którego intencje budzą wątpliwości.
Ryczałt ewidencjonowany cieszy się popularnością w drobnym handlu, produkcji i w usługach. Tam stawki podatku są niskie, sposób kalkulacji przychodów prosty, co pozwala, przy dodatkowym założeniu że i tak istotna część przychodów jest nieewidencjonowana, sporo zaoszczędzić. Dotychczas ryczałt nie cieszył się jednak zbytnią popularnością wśród tzw. usług profesjonalnych. Po pierwsze dlatego, że nieliczne spośród nich mogły być ryczałtem opodatkowane. Po drugie dlatego, że przy stawkach 17 i 20% nie miało to większego sensu. Podatnicy woleli opodatkowywać dochód płaską stawką 19% niż przychód (bez możliwości potrącania ponoszonych kosztów) stawką 17%.
Wydaje się, że teraz rząd chcę tą sytuację zmienić.
Rachunek podatkowych korzyści dla profesjonalistów zmieniał się już kilkukrotnie. Raz gdy wprowadzono zasadę, iż nie można traktować dochodów z kontraktów menadżerskich tak jak dochodów z działalności gospodarczej, co wysoko wynagradzanych menadżerów wrzuciło pod progresję podatkową (stawki 18% i 32%). Dwa, gdy dodano daninę solidarnościową do dochodów powyżej 1 mln zł (stawka dodatkowe 4% od nadwyżki). Wydawało się zatem, że system podatkowy powoli przesuwa się w kierunku zwiększenie obciążeń dla najlepiej zarabiających profesjonalistów. A teraz mamy zwrot o 180 stopni.
Proponowane zmiany w ustawie o zryczałtowanym podatku dochodowym można sprowadzić do trzech punktów:
- Radykalne zwiększenie ubiegłorocznych przychodów kwalifikujących podatnika pod ryczałt. Dotychczas było to 250.000 EUR a teraz ma być 2 mln EUR (sic!).
- Obniżenie stawek ryczałtu z 20% i 17% odpowiednio na 17% i 15%. Ta pierwsza stawka ma zastosowanie do tzw. wolnych zawodów, a ta druga dla pozostałych, skatalogowanych usług profesjonalnych.
- Rozszerzenie katalogu zarówno wolnych zawodów jak i usług podpadających pod stawkę 15% ryczałtu. Do tych pierwszych dołączyli psychologowie, fizjoterapeuci, adwokaci, notariusze, radcy prawni, doradcy podatkowi, architekci, inżynierowie, biegli rewidenci, księgowi, maklerzy papierów wartościowych, doradcy inwestycyjni. W katalogu zaś usług korzystających z 15% znalazły się m.in. usługi licencyjne związane z korzystaniem z gier i programów komputerowych, przetwarzanie danych, streaming video i audio, doradztwo związane z zarządzaniem, usługi reklamowe, badania rynku i opinii publicznej, usługi związane z zatrudnieniem, usługi związane z kulturą, rozrywką, sportem i rekreacją. Do katalogu tego należałoby jeszcze dodać stawkę 8,5% od przychodów z tytułu usług w zakresie edukacji.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że znaczna część powyższych usług, jeśli świadczone są osobiście, wiąże się z stosunkowo niewielkimi kosztami, które mogłyby obniżyć podstawę opodatkowania oraz że ryczałt ewidencjonowany jest nietknięty przez podatek solidarnościowy, to możemy mieć do czynienia z rewitalizacją tego sposobu opodatkowania. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu komuś robi dobrze i beneficjentem zmian raczej nie jest dolny decyl najniżej uposażonych. Trudno też uzasadniać te zmiany chęcią objęcia opodatkowaniem większej grupy podatników, gdyż akurat te grupy rzadko opodatkowania unikają. Zmiany te nie mają zatem nic wspólnego z Polską socjalną tudzież solidarną ani z uszczelnianiem systemu podatkowego. To jak bardzo rządowi nie zależy na nagłaśnianiu tych zmian widać po uzasadnieniu projektu ustaw zmieniających liczącym 58 stron. Uzasadnienie jest pełne frazesów o uszczelnianiu systemu podatkowego i nieaktualnych przykładów dotyczących wykorzystywania spółek komandytowych do tzw. optymalizacji podatkowej. Jednak powyższym zmianom w części ogólnej nie poświęcono słowa, a w części szczególnej raptem trzy strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz