W 1998 r. do ustawy o
podatku dochodowym od osób prawnych dodano przepis, który zwalniał z podatku fundusze
inwestycyjne utworzone zgodnie z ówczesną ustawą. Pomimo, że od samego początku
ustawa dopuszczała tworzenie tzw. funduszy zamkniętych (czytaj: prywatnych), znaczenie
praktyczne tego zwolnienia w planowaniu podatkowym nie było zbyt duże.
Utworzenie funduszu wymagało nie lada zachodu i było kosztowne. Kosztowne też
było utrzymanie funduszu. Podobny cel (zwolnienie podatkowe dla tzw. zysków
kapitałowych) można było osiągnąć angażując dużo tańszą i prostszą ‘w obsłudze’
zagraniczną spółkę inwestycyjną / holdingową. Sytuacja zmieniała się jednak
radykalnie kiedy FIZ-ami zainteresowali się doradcy podatkowi i kiedy okrzepł
już w obrocie prawnym nowy kodeks spółek handlowych. Konstrukcja FIZ-u inwestującego w akcje w spółce
komandytowo-akcyjnej prowadziła efektywnie do zwolnienie z opodatkowania zysków
operacyjnych przypadających na FIZ. I byłoby pięknie gdyby nie zainteresowała
się owym zwolnieniem Komisja Europejska. W 2008 r. zwróciła bowiem uwagę, że
Polska regulacja dyskryminuje fundusze zagraniczne, które ze zwolnienia
korzystać nie mogą. W tym miejscu warto dodać, że zagraniczne odpowiedniki FIZ-u
mogą być znacznie ciekawszym rozwiązaniem dla zamożnych inwestorów: Mogą
działać w formie spółek kapitałowych, co zapewnia ich bezpośrednią kontrolę.
Uzyskanie stosownej ‘licencji’ na ich utworzenie jest niejednokrotnie dużo
prostsze i szybsze. Obowiązki formalne również są uproszczone. Zmienianie prawa
jednak trwało prawie 4 lata. Pozorne równouprawnienie pojawiło się w ustawie w
2011 r. Pozorne , albowiem aby europejski FIZ mógł korzystać ze zwolnienia
musiał upodobnić się do polskiego, np. poprzez konieczność korzystania z usług
banku depozytariusza (koszt: 12.000 EUR rocznie). Pozorne, albowiem trwało
zaledwie 11 miesięcy. W grudniu 2011, tuż przed wyborami parlamentarnymi,
ustawę zmieniono raz jeszcze.
Wprowadzono dodatkowy warunek zwolnienia podatkowego. Europejskie
fundusze muszą być „zarządzane są przez
podmioty, które prowadzą swoją działalność na podstawie zezwolenia właściwych
organów nadzoru nad rynkiem finansowym państwa, w którym podmioty te mają
siedzibę”. Niełatwo rozszyfrować ten
warunek, zwłaszcza że nijak nie przystaje on do realiów prawa innego kraju niż Polska.
Z pomocą przyszło Ministerstwo Finansów. Na jego stronach wisi interpretacja
indywidualna, w której poddano analizie różne warianty zarządzania takim
funduszem. Wniosek: żaden z wariantów zgodny z prawem lokalnym nie spełnia ustawowego
warunku zwolnienia podatkowego. Zagraniczny fundusz europejski jest zatem
zwolniony z podatku dochodowego pod warunkiem, że jest funduszem polskim. O co w tym wszystkim chodzi? Czy Ministerstwo
obawia się nadużyć podatkowych? Jeśli tak, to należałoby zwolnienie zlikwidować
całkowicie. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że nienajgorzej zarabiające na
tym polskie banki i towarzystwa funduszy inwestycyjnych obawiają się europejskiej
konkurencji z Luksemburga, Cypru czy Malty. Ale co do tego ma Ministerstwo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz