Jedną z powszechnie stosowanych technik przy planowaniu podatkowym jest
konwersja dochodu podlegającego opodatkowaniu na taki, który z różnych powodów
z opodatkowania jest zwolniony lub mu nie podlega. Wykonanie tego w obszarze
systemu podatkowego jednego państwa jest trudne, choć nie niemożliwe (dość
przypomnieć powszechne w przeszłości umarzanie udziałów w spółkach kapitałowych
w miejsce ich sprzedaży w celu zastosowania niższej stawki podatkowej). Łatwiej
jednak zaplanować taką konwersję z wykorzystaniem struktur międzynarodowych.
Wiedząc przykładowo, że w niektórych państwach mamy do czynienia z szerokim
zwolnieniem podatkowym w zakresie tzw. zysków kapitałowych (zyski ze sprzedaży
składników majątku – capital gains),
oraz wiedząc, że wypłata dywidendy pomiędzy spółkami kapitałowymi również może
być zwolniona z podatku, można zaplanować konwersję zysku operacyjnego spółki
polskiej na, zwolniony z opodatkowania zysk kapitałowy spółki zagranicznej, a
ten z kolei wypłacić dywidendą z powrotem do spółki polskiej. Taki sposób
optymalizacji zastosowała w latach 2000-2001 jedna z polskich spółek, co do
której, całkiem niedawno zapadł wyrok NSA. Rozszyfrowanie detali stanu
faktycznego nie jest łatwe, ale pewnych szczegółów można się domyśleć, znając
ogólny mechanizm.
A wyglądało to tak:
Polska spółka w roku 2000 nabyła od spółki austriackiej większościowy
pakiet akcji w spółce luksemburskiej za kwotę ok. 10 mln EUR. Cena ta została w
całości uiszczona jako przedpłata, co ma w tym przypadku znaczenie, gdyż
najprawdopodobniej austriacka spółka, będąc jeszcze akcjonariuszem spółki
luksemburskiej, posłużyła się tymi pieniędzmi celem wykreowania tzw. ukrytego wkładu
(lub też ukrytych rezerw – hidden reserves).
Co to takiego? Najogólniej chodzi o sytuacje, w której określony składnik
majątku jest ewidencjonowany w księgach po wartości istotnie niższej niż
rynkowa. Można do tego doprowadzić poprzez aport takiego niedoszacowanego składnika.
Jego późniejsza sprzedaż (albo i odsprzedaż) kreuje nieco sztucznie zysk w
bilansie. W niektórych systemach prawnych jednak, taka krótka sprzedaż nie jest
traktowana jak typowy zysk ze sprzedaży, ale jako realizacja zysków z ukrytego wkładu.
Może to z jednej strony skutkować tym, że wypłacony akcjonariuszowi zysk z takiej
spółki nie jest traktowany jak zysk (dywidenda), ale jako zwrot wkładu. Z drugiej
strony zaś, może to prowadzić do podwyższania należnej opłaty od wkładu niepieniężnego
(odpowiednika polskiego PCC). Tak się też stało i w tym przypadku. Spółka
luksemburska na bazie owej ukrytej rezerwy wypracowała znaczny zysk (ok. 7 mln EUR)
i wypłaciła go swojemu większościowemu akcjonariuszowi, spółce polskiej, formalnie
jako dywidendę. Spółka polska zaś, po skonsumowaniu dywidendy, nabyte akcje
luksemburskie sprzedała z powrotem do spółki austriackiej ze znaczną stratą (za
ok. 3 mln EUR). Gdzie zysk? Strata na sprzedaży akcji jest podatkowo odliczalna,
a dywidenda ze spółki luksemburskiej jest zwolniona opodatkowania w Polsce. Pewnie
nikt nie wpadłby na pomysł jak ten, dość przejrzysty schemat podważyć, gdyby
nie to, że spółka luksemburska wypłacając dywidendę, potrąciła 5% tzw. podatku
u źródła. Chcąc go odzyskać podjęto
próbę przekonania władz finansowych Luksemburga, że wypłata nie była w istocie dywidendą
ale właśnie owym zwrotem ukrytego wkładu, zakończoną sukcesem. O tej
kwalifikacji dowiedział się polski urząd skarbowy prowadzący postępowanie w
sprawie. Resztę rozstrzygnęła umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania. Jej art.
10 ust. 3 wprowadza bowiem autonomiczną definicję dywidendy, z częściowym
odesłaniem do prawa Luksemburga, która tym samym uniezależnia się od polskiego
rozumienia tego terminu (prawo podatkowe w Polsce nie zna pojęcia ukrytego wkładu).
Jeśli zatem w myśl prawa luksemburskiego wypłacone świadczenie nie było dywidendą,
to nie będzie ono także w rozumieniu konwencji.
Wykorzystywanie różnego rozumienia terminów prawa podatkowego w różnych państwach
oraz zestawianie tegoż z autonomicznymi definicjami zawartymi w konwencjach,
jest jednym ze sposobów optymalizowania dochodów. Jak widać sposób to jednak
zawodny. Po pierwsze można się łatwo pomylić. Po drugie, wykładnia będzie zapewne
dokonywana w Państwie, które w ten sposób „utraciło” jakąś część daniny
publicznej. Nie należy się zatem spodziewać, że zastosuje zasadę in dubio pro tributario (wątpliwości na
korzyść podatnika).